![]() |
Źródło |
Jednak kilka dni później zaczęłam martwić się na poważnie, bo tu niby temperatury nie ma ale mnie zawołał i poprosił o kartkę i długopis, bo będzie testament pisał. "Ale komu i co, ty chcesz zapisywać?!", wykrzyknęłam trochę przerażona, że może ma jakieś nieślubne dziecko i być może naszemu nieślubnemu dziecku (tzn. kotu), nie chce nic zostawić a trochę z nadzieją, że może oto, dorósł wreszcie i swój majątek chce przekazać na fundację ratującą bezdomne psy i szopy pracze. Ale nie, powiedział że chce wszystko przepisać na mnie. Wtedy, to już całkiem przerażona zadzwoniłam najpierw do FBI a później dla pewności do kuzyna, który dumnie służy w U.S Army i mówię mu, że "Cześć, Ty szybko do mnie przyjedź, bo Ty na pewno miałeś szkolenia na których, uczyli Cię jak postępować z inwazją kosmitów na amerykańskiej ziemi, bo skoro przygotowują was na wojny z zombi to z kosmitami na pewno też i że ja mam właśnie w domu kosmitę, który musiał porwać mojego Nie-męża i przebrać się w jego ciało". Bo oto moja druga połówka, w ramach testamentu chce mi wszystko zapisać, a ja zupełnie nie rozumiem, co jest tym wszystkim, bo wszystko co ma jakąkolwiek wartość w naszych zbiorach, jest zapisane również na mnie. I mój prawdziwy Nie-mąż o tym wie, a skoro to coś, co chce pisać testament o tym nie wie, to nie może być moim Nie-mężem! Jednak kuzyn mnie totalnie spławił, mówiąc że sorki Auroro, ale serio teraz nie mogę bo opiekuję się dzieckiem siostry. O ludzie! Dziecko! A jak ja urodzę dziecko? Dziecko kosmity, zielone i z czułkami? Wy to rozumiecie?! Zielone dziecko! A jak co gorsza będzie to dziewczynka? I ona kiedyś dorośnie i dostanie pierwszego pryszcza i będzie chciała go zakryć, to co ja wtedy zrobię?! Przecież jeszcze żaden Estee Lauder nie wymyślił zielonego podkładu! Wyobrażacie sobie wkurwioną nastolatkę z pryszczem na czole, bez możliwości jego zakrycia?!!
Postanowiłam sięgnąć więc po broń ostateczną, to znaczy zadzwonić do innego kuzyna, który i tak nigdy nic nie robi, bo jemu płacą za oglądanie filmów, znaczy się Oni nie wiedzą że mu za to płacą, bo teoretycznie ma pilnować więźniów w areszcie. Dzwonię i opowiadam jak się sprawa ma, na co kuzyn odpowiada "spoko, załatwię to". Dwadzieścia minut później jest, znaczy tylko słychać że jest, a właściwie to słychać jego motor i wtedy nagle stał się cud, do którego zmiana wody w wino może się umyć. Bo oto mój Nie-mąż, wstaje z łóżka i mówi "Podaj mi kask Nie-żono, czas ruszyć na przeciw wrogom". I pojechali walczyć z obcymi. To jest, pojechali się przejechać do Downtown i z powrotem a choroba zginęła niczym bakterie w kiblu, kiedy widzą domestos.
A co to jest, to cudownie uzdrowicielskie Downtown?
OdpowiedzUsuńDowntown to Downtown, raczej to motor jest uzdrowicielski ;)
UsuńW Polsce podobno panuje "psia grypa" w Policji, może to jakaś amerykańska odmiana w czymkolwiek Twój Nie-mąż się zajmuje ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie, bo to by musiało wtedy podchodzić pod schizofrenię, bo On sam sobie ustala za ile pracuje ;)
UsuńNo proszę :D Też jestem ciekawa, co to te Downtown jakże uzdrowicielskie :p
OdpowiedzUsuńTo motor taki uzdrowicielski!
UsuńNiepotrzebna panika. Oni tak lubią czasami poleniuchować , a na uzdrowienie każdy ma swój sposób:-)
OdpowiedzUsuńMam raczej wrażenie, że to było coś na kształt jesiennej chandry, tylko że chłop, to proste stworzenie i nie ma pojęcia o jesiennej depresji :P
UsuńKochana!
OdpowiedzUsuńZależy wszystko od wychowania przez rodziców.
Mąż i moje dzieci( chłopcy- mężczyźni obecnie) nigdy nie byli piecuszeni, chuchani.
Nigdy nie było jęczenia z byle powodu, wymyślania chorób.
Od małego zahartowani.
Do dziś nie chorują- odpukać!
Zdrówka życzę:)
Oj nie koniecznie, mój Nie-mąż, jest najstarszy z rodzeństwa, w dodatku od 10 roku życia wychowywał się praktycznie bez matki, bo jest On przykładem typowej eurosieroty. Na pewno chuchany nie był ;)
UsuńTypowy facet :-)
OdpowiedzUsuńDokładnie!
UsuńCzasem trzeba dać facetowi tak pocierpieć i poużalać się nad sobą ;)
OdpowiedzUsuńDlatego właśnie, za bardzo się nie wtrącałam :)
UsuńMrożąca krew w żyłach zakończona happy end'em-cudownym uzdrowieniem za sprawą motoru i przejażdżki:-)
OdpowiedzUsuńHaha!
UsuńCiekawie opowiedziane :D Obserwuje! Zapraszam na mój blog:)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńŚwietnie opisujesz, czyta się z ogromnym bananem na twarzy :D Z tym Domestosem to świetne porównanie!
OdpowiedzUsuńCo do facetów, to cóż oni są z marsa, a my z wenus. Chyba tak było?
Pozdrawiam!
Dokładnie tak to leciało :P
UsuńFacet nie choruje facet walczyło życie albo z kosmitami 😜
OdpowiedzUsuńTaaak, a kobieta kiedy rodzi, może się poczuć prawie tak jak facet z przeziębieniem :P
UsuńCóż za ozdrowienie haha :) Męska choroba chyba wygląda tak w większości przypadków :P Pozdrawiam serdecznie :*
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam!
UsuńZielona córka? Dlaczego nie? Przynajmniej zaoszczędzisz na zielonej farbie do włosów:))) Swoją drogą, to słaba z Ciebie Nie-żona, skoro wypuściłaś z domu kosmitę z temperaturą:)))
OdpowiedzUsuńKosmita ani raz nie miał temperatury i tylko w pierwszy dzień, miał 36,8!
UsuńNiezła historia :D Dziecko kosmita? Brzmi ciekawie. I te gwałtowne ozdrowienie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam kochana i zapraszam do siebie KLIK
Mi jak ktoś pomacha przed nosem ziemniakiem to też automatycznie zdrowieje :P
Usuńkuzyn na każda okazję - przewidująca rodzinka...
OdpowiedzUsuńnie każdemu powodzi się równie dobrze. ci, którym kuzynów brakuje ubezpieczają się od gwałtów ze strony obcych, w tym baaardzo obcych. tak obcych, że aż zielonych. to amerykański wybryk i może się już rozniósł po świecie
Jakby nie pomogło to mam też kuzynkę pielęgniarkę i adwokata :D
Usuń